Jak panować nad czasem. Obowiązki rodzinne i zawodowe a wspólnota.

Konspekt konferencji



Główny fragment do rozważenia: Łk 14,26-35

1. „Powołany do zbawienia” nie równa się „uczeń Chrystusa”.

Jezus mówi, że „wielu jest powołanych, ale niewielu wybranych” (Mt 22,14). W innym miejscu, że komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie (Łk 12,48). W innym jeszcze o różnej ilości talentów danych ludziom (Mt 25,13-30). W Łk 14 najpierw mówi o warunkach zbawienia, a potem o warunkach uczniostwa. Wynika stąd, że propozycja Jezusa jest dwojaka: dla wszystkich i dla tych „którym dane jest pojąć”. Ale trzeba mieć świadomość, że ten, komu więcej dano, nie może zakopać tego, co mu dano. Nie może zredukować się do pierwszej kategorii. Stąd:

Zasada 1: Nie wolno potępiać w sercu „niedzielnych katolików”. Być może są ludźmi pierwszej kategorii — tymi, którzy zostali powołani i którzy mają się zbawić, ale nie dość otrzymali, by stać się uczniami Chrystusa. Jednocześnie nie wolno usprawiedliwiać swojej niewierności Chrystusowi tym, że przecież jest cała masa „niedzielnych katolików”. Do nich będzie zastosowana inna miara, do mnie — być może — inna. Zasadę trzeba zresztą rozumieć w łączności z zasadą 2 (poniżej).

 

2. O rzeczach pilnych i rzeczach ważnych

A. Przykład: idę do kościoła na mszę. Po drodze jednak czuję dziwny ból w klatce piersiowej i robi mi się słabo. Czy mimo wszystko idę na mszę, czy raczej do szpitala? Czy z tego wynika, że zdrowie jest wartością wyższą niż Bóg?

Nie, ale w danej chwili może być wartością pilniejszą. Podobnych wyborów jest w życiu ogromna ilość: od najbardziej trywialnych (słucham wspaniałego koncertu, ale czuję, że zaczyna mi rozrywać pęcherz ... więc niestety muszę poszukać ubikacji) do bardzo ważkich (widzę, że biją kogoś na ulicy ... czy wyżej cenię własne bezpieczeństwo czy pomoc drugiemu człowiekowi?).

B. W jaki sposób można w ogóle być pewnym, że umiem rozróżnić rzeczy pilne od ważnych oraz mniej ważne od bardziej ważnych?

Nie obejdzie się bez refleksji nad fundamentami moich przekonań oraz codziennego ćwiczenia się w rozeznawaniu. Takiej refleksji służą nasze spotkania oraz osobista modlitwa. Ćwiczenie w rozeznawaniu dokonuje się częściowo na modlitwie, częściowo podczas rachunku sumienia związanego z modlitwą, częściowo zaś „na placu boju”, czyli w codziennym życiu. Tak jak mówi Arystoteles: cnoty nie nabywamy gadając o niej, tylko ćwicząc się w aktach tej cnoty. Cnoty roztropności nie da się nabyć przez samą spekulację, ale przez konkretne wybory — codzienną walkę z przeciwnościami.

C. Hierarchia wartości: wartości nie stoją w konflikcie, ale tworzą pewną hierarchię, czyli są zależne od siebie.

Podział bardziej analityczny

Wg Maxa Schelera

Związane z natychmiastową gratyfikacją (czyli przyjemność lub ustanie bólu)

Zmysłowe

Biologiczne (zaspokojenie potrzeb biologicznych) — to fundament. Nie da się mieszkać na samym fundamencie, ale nie da się także postawić wysokiego domu bez fundamentu.

Życiowe / witalne

Materialne — to budulec. Można być szczęśliwym bez nich, ale tylko potencjalnie. Na ziemi nie możemy się całkowicie obyć bez wartości materialnych.

Psychologiczne — chodzi tu o subiektywne poczucie szczęścia, radości i ogólnie zaspokojenie wszelkich potrzeb psychologicznych

Społeczne — aktywny współudział w życiu społecznym

Intelektualne — niezwykle cenione w świecie grecko-rzymskim; niestety obecnie widać zanik tych wartości.

Duchowe (w sensie: sprawiedliwość, prawda, piękno)

Tzw. „wyższe”, czyli ideały — często jednak idealizujemy wartości, które są stosunkowo nisko w hierarchii

Duchowe sensu stricto (świętość, relacja z Bogiem) / transcendentalne (prawda, dobro, piękno)

Święte

Absolutne: jest tylko jedna taka wartość, mianowicie: Bóg

 

 

Pytanie za 100 punktów: co jest najwyższą wartością wg chrześcijan? Osoba!

Zasada 2: Skoro osoba jest wartością najwyższą, a Chrystus przy sądzie ostatecznym będzie nas rozliczał z tego, co uczyniliśmy najmniejszym, musimy uwzględnić, że nie u wszystkich religijność realizuje się w ten sam sposób (Por Jk 1,27). Jedni mają bardziej nastawienie pro-aktywne i uświęcają się przez służbę bliźnim — charyzmat Marty („uczynki miłosierdzia względem ciała”), inni mają bardziej charyzmat Marii —nastawienie kontemplatywne. Jedni lepiej się czują w bezpośrednim apostolstwie, inni w innych „uczynkach miłosierdzia względem duszy”, czy np. w wychowaniu, pracy naukowej. Być może wielu z „niedzielnych katolików” ma po prostu inny typ temperamentu i religijności i źle się czują, kiedy usiłujemy ich zmusić do przyjęcia naszej religijności.

Także i w naszej wspólnocie jest miejsce na Marie i Marty, na osoby, które mają różne dary duchowe. Jest to wręcz cecha wyróżniająca naszą wspólnotę: nie chcemy być homogeniczni, ale stanowić środowisko dla różnych posług.

D. Różnica między hierarchią wyznawaną a praktykowaną. Pierwszym krokiem jest refleksja nad własną hierarchią wartości. Bez uświadomienia sobie i wyboru, co jest dla mnie wartością, będę miał chaos wewnętrzny. Niemniej jednak często pojawia się problem, że mam jasną hierarchię wartości, ale jej nie praktykuję. Mówi o tym. np. L.M. Rulla (psycholog z papieskiego uniwersytetu Gregorianum), ale — jak wspomniałem, świadomy tego był już Arystoteles (konkretnie pisze o tym w Etyce Nikomachejskiej II,4).

 

3. Obowiązki stanu dla ludzi świeckich.

Rodzina, życie zawodowe, wspólnota — to wszystko środki, a nie ostateczne cele. Stoją mniej więcej na jednym poziomie w hierarchii wartości, niemniej jednak istnieje między nimi następująca relacja (pomijając sytuację życia konsekrowanego czy kapłańskiego):

Ze słusznej zasady „najpierw rodzina, potem praca, potem wspólnota” wyprowadza się jednak często fałszywy wniosek, mianowicie, że skoro tyle czasu pochłania mi rodzina i praca, to nie mogę już poświęcać czasu wspólnocie. To mniej więcej tak, jakby powiedzieć, że dla podtrzymania życia biologicznego człowieka najbardziej niezbędna jest woda, potem węglowodany, a na końcu witaminy i wyciągnąć z tego wniosek, że skoro stać mnie tylko na wodę i węglowodany, to nie będę spożywał witamin. Na krótką metę nie widać problemu — na długą jednak skończy się to chorobą i śmiercią.

Zasada 3: Rodzina, praca i życie we wspólnocie wierzących są współzależne, a nie przeciwstawne sobie. Dlatego należy dążyć do poukładania swojego czasu, tak by mieć go na wszystkie trzy, a nie usprawiedliwiać się, że „postawiłem pracę/rodzinę/wspólnotę na pierwszym miejscu”. To żadne usprawiedliwienie, a raczej wyraz głupoty.

 

4. Jak w praktyce godzić ze sobą rzeczy pilne i ważne?

A. Planowanie czasu. Wymaga modlitwy, ćwiczenia się w planowaniu oraz ... kalendarzyka. Najpierw muszę przemyśleć i przemodlić, ile czasu mogę i potrzebuję na co poświęcić. Wychodzę od rzeczy najważniejszych (15 minut modlitwy, cotygodniowe spotkanie i Msza) i tak dalej ... dochodząc do rzeczy przyjemnych. Jeśli okaże się, że mam za mało czasu, wtedy weryfikuję, które rzeczy ważne mogę robić z mniejszą częstotliwością — pytam Boga, z czego mam zrezygnować, albo wręcz proszę, żeby zamknął przede mną jakieś drzwi.

Prawo Westheimera: Aby ocenić czas potrzebny do wykonania zadania, załóż czas, który uważasz, że powinno zająć, pomnóż go przez dwa, a następnie podnieś jednostkę miary do następnego rzędu. Innymi słowy, jednogodzinne zadanie zajmuje nam zazwyczaj dwa dni J .

B. Asertywność i umiejętność negocjacji. Jeśli wykrzykuję swoje racje małżonkowi, że „ja mam prawo iść na spotkanie wspólnoty i tego mi nie zabronisz”, to nie jestem ani asertywny, ani nie zmierzam do rozwiązania sytuacji. Prawdopodobnie nie będę się dobrze modlić, a dodatkowo popsuję sobie życie rodzinne. Mogę natomiast powiedzieć: „dla mojej równowagi psychicznej jest mi niezbędne, żeby mieć w tygodniu czas na spotkanie wspólnoty oraz codziennie mieć swoje 15 minut na modlitwę. Zrozum, naprawdę tego potrzebuję i proszę Cię, ułatw mi to, co jest dla mnie tak ważne”.

C. Umiejętność poświęcenia czegoś dla czegoś. Takie dylematy są codziennością, tylko często rozwiązujemy je „z automatu”. Automatycznie przyjmujemy ofertę lepiej płatnej pracy, automatycznie otwieramy telewizor; automatycznie odburkujemy gdy ktoś jest dla nas nieżyczliwy. Jeśli jednak rozważę rzecz przed Bogiem, może okaże się, że warto poświęcić dodatkową pracę na rzecz czasu dla dziecka albo niezbędnej posługi we wspólnocie. Albo, że warto poświęcić miło spędzony czas przed TV na rzecz modlitwy czy czytania, które buduje moją duszę. Albo że warto przełknąć czyjąś nieuprzejmość, odpłacając mu dobrem za zło, żeby zobaczył, że cenimy go sobie bardziej niż własną rację. Może warto poświęcić parę złotych, zatrudniając pomoc domową (albo kogoś na umowę zlecenie), żebym miał możliwość pójścia na spotkanie, czy choćby czas na własną modlitwę (to dotyczy oczywiście osób lepiej zarabiających)? W przypadku osób słabo zarabiających może być inna potrzeba: systematyczne zwracanie się do Boga, aby pokazał mi, w jaki sposób wyjść z trudności finansowych. I nie tylko bezpośrednio do Boga, bo w takich kwestiach Bóg zwykł posługiwać się także radą ludzi.

Często dylemat jest fałszywy: wydaje nam się, że wybór jest „czy-czy”, tymczasem naprawdę jest to kwestia nie „czy”, ale „ile” albo „kiedy”.

Ale uwaga: odpoczynek i rozrywka także są potrzebne. Nie można tu przegiąć (przykład Sylwestra, który usiłował wykorzystać czas w 100%, w ogóle nie odpoczywając i ... trwale uszkodził sobie funkcję uczenia i koncentracji — nie umiał mu potem pomóc żaden lekarz ani psycholog). Arystotelesowska zasada „złotego środka”.

D. Negatywne postawy względem czasu:

5. Świadectwa (x2). Jak w praktyce próbuję w swojej codzienności godzić te różne „obowiązku stanu”?