+enc
europejska sieć wspólnot chrześcijańskich
Bratysława 2003
Teraz będę odpowiadał na pytania.
Nad czym się zastanawiacie? Może nad tym, jak wygląda proces delegowania odpowiedzialności, czy czymś innym?
Co trzeba dawać tym ludziom, z których chce się zrobić odpowiedzialnych liderów. Konkretnie, czego ich uczyć, żeby byli w zespole prawdziwymi liderami?
Trochę trudno jest na to odpowiedzieć — będę o tym mówił bardziej szczegółowo podczas warsztatów w mniejszej grupie. Kiedy wrócę do domu — mamy tam takie centrum dla młodych dorosłych w naszym Kościele — utworzę teraz z nich małą grupę i będę im tłumaczył, co znaczy być przywódcą. Jest taka książka o przywództwie, którą będziemy się razem czytać. Będę ich także zabierał na takie wyjazdy jak tu — na Słowację. I w dodatku znajdę każdemu takiego mentora, opiekuna, który będzie mu pokazywał, co ma to robić. Ważne jest, że można inwestować w jednego lub dwóch ludzi na raz — nie więcej. Jeśli gdzieś jadę zawsze biorę ze sobą tego lidera, którego uczę, żeby zobaczył jak ja żyję, jak się rozwijam. Zapraszam ich nawet do przyglądania się temu, jak sam się uczę.
Najlepszy sposób uczenia to po prostu robić to wszystko, czego chcemy nauczyć — razem z uczniem. Dla siebie wyznaczyłem pewną rolę od pierwszych dni, kiedy byłem w Kolorado. Jak gdzieś zaczynacie nową wspólnotę, to jest to dobra rzecz. Powiedziałem, że nigdy sam nie będę wykonywać posługi. Nawet jak jadę na drugi skraj miasta, to proszę, żeby ktoś jechał ze mną. Jeżeli mam komuś doradzać, czy jadę do szpitala, to zawsze kogoś biorę jako towarzysza. Dzięki temu osoba ta może się uczyć z tego, co robię dobrze i z tego, co robię źle. Czasem po takim zdarzeniu osoba pyta: dlaczego to zrobiłeś? Mówię: bo byłem głupi. Bo byłem bezmyślny. Dzięki temu ludzie uczą się z twoich błędów i z tego, co dobrze robisz. Proszę — kolejne pytanie.
Mówiłeś o posłudze, że w swojej roli nie możesz być zastąpiony, czy już od samego początku wiedziałeś, że to jest twoje miejsce, albo skąd wiedziałeś, że to jest twoje miejsce, na którym cię nikt nie może zastąpić?
Ja myślę, że jednak dam się zastąpić. Jeśli Pan Bóg mnie powoła. Chodzi tylko o to, że inne dary innych ludzi nie zagrażają mi, bo ja czuję się dobrze osadzony w swojej roli, czuję się bezpiecznie.
Zwróćcie uwagę, że to ja założyłem tę wspólnotę. Przeprowadziłem się 1200 mil, bo wierzyłem, że Pan Bóg coś mi każe zrobić. Stąd bierze się mój autorytet.
Jeśli pytasz skąd mogę to wiedzieć — to jest tak dlatego, że zacząłem dzielić się z ludźmi swoją wizją, a ludzie powiedzieli: tak. To było potwierdzenie. Jakby nie szli za mną, to bym tego nie robił, Nie byłbym liderem. Jeżeli jesteś przywódcą, a nikt za wami nie idzie, to tak naprawdę idziesz sobie sobie tylko na spacer.
Jak jechałem do Kolorado, to w skrytośc serca mówiłem sobie — a może ja tylko idę na spacer? Ale jak spojrzałem za siebie, zobaczyłem, że tam byli ludzie. I po prostu wzrastało to w ciągu lat. Bóg wezwał mnie, ale ja musiałem sobie zasłużyć na zaufanie ludzi.
Powiem jeszcze coś. Jak Pan Bóg powołałby kogoś, kto zająłby moje miejsce, to spokojnie usunąłbym się. Jeżeli zobaczę, że jest jakiś lepszy lider dla całej naszej wspólnoty, to bez problemu usunę się na bok ze względu na swoich ludzi. Dlatego, że kocham naszych ludzi. To jest najlepsze. Jeżeli w jakimś momencie okaże się, że nie jestem najlepszy, to się po prostu odsunę. Ważne jest, że jeżeli nie będę potrafił prowadzić naszej wspólnoty w takim kierunku, w jakim Pan Bóg chce, to się naprawdę muszę odsunąć na bok. Bo inaczej wspólnota nie będzie szła tam gdzie chce Pan Bóg.
Czy jacyś ludzie cię formowali, czy byłeś czyimś uczniem, czy tylko cię Pan Bóg formował?
Trochę i tak, i tak. Nie miałem osobistego nauczyciela, mentora. Ale uczyłem się od tych, którzy byli wokół mnie. Czytałem, co tylko mogłem, podróżowałem, gdzie tylko mogłem, żeby uczyć się jak być przywódcą. Byłem bardzo głodny tej wiedzy.
John Wimber, założyciel naszego ruchu, miał chyba największy wpływ na mnie. On pokazał mi, że moją największa odpowiedzialnością jest uwalniać ludzi do posług i wychowywać nowych liderów. Myślę, że w dalszym ciągu jest to moja główna praca. Wychowywanie innych do wykonywanie posług.
Jak rozpoznawać rolę, w której ludzie mogą posługiwać?
Najlepszym chyba jest pozwolić im spróbować działać w różnych rolach, różnych sytuacjach. Zauważyliśmy, że ludzie sądzą, że to czy tamto jest dla nich najlepszą rolą. Ale jeśli dać im spróbować czegoś innego — są zdziwieni. I okazuje się, że lepiej znajdują się w nowej sytuacji.
Lubię eksperymentować. Tak też robimy z naszymi stażystami, praktykantami. Z naszej wspólnoty zrodziło się dziesięć innych. Kiedy powoływaliśmy tych liderów do tych nowych wspólnot, to prośliśmy, żeby próbowali działać w różnych dziedzinach.
Ważne jest nie tylko to, co sądzi sama zainteresowana osoba. Oczywiście mamy też odzew od ludzi, których oni prowadzą: jak im idzie.
Może mi się wydawać, że jestem przywódcą uwielbienia. Pan Bóg powołał mnie żebym przewodził uwielbieniu. Ale kiedy ja prowadzę uwielbienie, to ludzie jakoś nie umieją uwielbiać razem ze mną. Więc jeżeli ludzie nie wielbią Pana, kiedy ja prowadzę, to jednak muszę znaleźć sobie inną pracę. Patrzę więc, w jaki sposób ludzie odpowiadają na moje przywództwo. Jeszcze jedno krótkie pytanie.
Co zrobić, gdy ksiądz (proboszcz lub inny kapłan odpowiedzialny) nie chce nas — świeckich — do posługi i jesteśmy niechciani ze swoją służbą?
Hmm, chyba już późno się zrobiło :). Powiem coś prostego. Modliłbym się za otworzenie drzwi. Podporządkowałbym się temu autorytetowi i czekałbym, aż Pan Bóg otworzy drzwi. Bo Bóg to zrobi. W taki czy inny sposób. Nie przeciwstawiałbym się władzy duchownej. Może Bóg posługuje się tą władzą, bo jeszcze nie czas na twoją posługę; widziałem jak naprawdę Bóg działał w takich sytuacjach, kiedy duchowna władza stwierdzała, że jeszcze nie czas na taką posługę. I trzeba prosić. I modlić się: proszę Boże, proszę.
Tłum. Maciej Górnicki (Gliwice)
Rick Olmstead jest pastorem Ft. Collins Vineyard Christian Fellowship jednego z żywych, wzrastających, wolnych kościołów charyzmatycznych. Zarówno ja osobiście jak i Bruce Clewett oraz Johannes Huger znamy Ricka i jego żonę Becky od wielu lat i możemy zapewnić nie tylko o jego kwalifikacjach dojrzałego lidera ale również o sile chrześcijańskiego charakteru i ekumenicznej wrażliwości.
W imieniu komitetu kierowniczego ENC — Johannes Fichtenbauer