Wartość „wspólnego dzieła”

Czyli dlaczego warto tworzyć wspólnotę i angażować w nią swe siły.



    • Dwa modele rodziny:
      • dzieci mają postawę roszczeniową w stosunku do rodziców — „należy im się” jedzenie, pieniądze, ubranie, przyjemności itp. W takiej rodzinie od biedy daje się zaradzić potrzebom 2 dzieci, a i tak zazwyczaj są one niezadowolone. Spełnia się zachcianki dzieci, choć nie traktuje się poważnie tego, co mówią. Ewentualne obowiązki przydzielane są na zasadzie „ad hoc”: „weź i wynieś śmieci”. W takiej rodzinie rosną mali neurotycy, ludzie słabi psychicznie. Za taki — błędny — model rodziny odpowiadają przede wszystkim rodzice, ale także środowisko, które umacnia w dzieciach postawy roszczeniowe.
      • dzieci czerpią radość ze współtworzenia rodziny: mają swoje obowiązki, ale mają też wpływ na to co, kiedy i jak rodzina robi. Obowiązki przydzielone są dzieciom na stałe. Ich zdanie traktuje się poważnie, ale nie spełnia się kaprysów. W takiej rodzinie często nawet 10 dzieci jest szczęśliwe i wychowuje się na samodzielnych i zdrowych psychicznie ludzi.
    • Analogicznie: dwa różne modele wspólnoty
      • wspólnota, w której odpowiedzialni za wszystko są liderzy, a inni przychodzą się najeść duchowo, a w dodatku ciągle mają pretensje, że jakaś ich potrzeba religijna nie jest zaspokojona. Taka wspólnota nie może się rozwinąć ponad 30-40 osób, które są wiecznie niezadowolone. Każda z osób ciągnie w stronę jakiejś swojej „pobożności” — dla jednej jest to odmawianie różańca, dla drugiej śpiewy uwielbieniowe, dla trzeciej modlitwa wstawiennicza.
      • wspólnota, która jest współtworzona przez swych członków. Podjęcie choćby drobnego obowiązku (na stałe!) przez każdego członka wspólnoty — za wyjątkiem niemowląt duchowych — sprawia, że wspólnota staje się bogata bogactwem osobowości i darów duchowych. Dzięki temu, że każdy czuje się odpowiedzialny przed Bogiem za kształt wspólnoty, pamięta o tym, żeby uczciwie pytać Go o to, co jest dobre dla wszystkich, a nie spełniać ciągle swoje zachcianki religijne.
  1. Wspólnota — struktura bardziej złożona niż w rodzinie
  2. Wspólnota — z racji ilości członków i różnych celów, którym służy zazwyczaj ma nieco bardziej złożoną strukturę niż rodzina. Odpowiednikiem rodziców są liderzy (moderatorzy); starszego rodzeństwa w rodzinie są animatorzy, oprócz tego niektórzy członkowie odpowiedzialni są za konkretne posługi, a inni współpracują z nimi.

  3. Co należy do liderów: Pojęcie „lider” nie jest ścisłe. Często obejmuje zarówno moderatorów, jak i część animatorów i innych „starszych we wspólnocie”. Funkcją lidera jest podejmowanie ważnych decyzji we wspólnocie, „gromadzenie ludzi”, dbanie o profil formacji i prowadzenie większych spotkań. Cechą charakterystyczną lidera nie jest koniecznie mnogość talentów, żywiołowość, atrakcyjność itp. Jest nią natomiast gotowość do pracy na rzecz dobra duchowego innych. Często ta gotowość może się nawet wydawać irracjonalna. Jeśli jednak okazuje się, że inni są chętni przyjąć tę — nawet irracjonalną — gotowość, że idą za liderem, to tym samym stają się potwierdzeniem powołania do bycia liderem. Ale caveat dux! Bardzo łatwo tak zapatrzyć się w swój charyzmat lidera, że zapomnę o własnej formacji duchowej, o własnym rozwoju intelektualnym i psychologicznym. Łatwo własne błędy usprawiedliwiać nielojalnością innych ... lub czymkolwiek. Ten kto został prawdziwym liderem, jest nim już na zawsze — bo troski o ludzi nigdy nie uda mu się już wymazać z serca — ale także i on będzie przechodził przez różne próby i doświadczenia. Może potrzebować nawet odsunięcia się od wspólnoty na jakiś czas, żeby powrócić do niej z rozpromienioną twarzą — jak Mojżesz, kiedy wracał z góry po rozmowie z Bogiem i tablicami przykazań. Nie muszę chyba przypominać, na co natknął się Mojżesz po powrocie z góry... Taka dola lidera.
  4. Co należy do animatorów: troska o konkretnych ludzi. Tej troski nigdy nie może zabraknąć. Słabością Kościoła katolickiego na przestrzeni wieków stało się to, że nie istniał ten „szczebel pośredni” — duszpasterstwo skierowane było głównie do „tłumu”, czyli dużej grupy, w której poszczególni członkowie są anonimowi. Jednak przykład wielu świętych i wybitnych chrześcijan pokazywał, że ludzie pragną być we wspólnocie, w której ktoś się o nich troszczy, w której mogą dzielić się swoją wiarą. Tak było ze św. Katarzyną ze Sieny (która miała grono swoich „wielbicieli”, chodzących za nią — prostą córką farbiarza), tak było ze św. Franciszkiem z Asyżu, tak rodziły się kolejne wspólnoty zakonne oraz świeckie bractwa. My dziś nie pamiętamy o tym, wydaje nam się, jakoby Kościół ograniczał się do życia parafialnego — tymczasem nigdy tak nie było. Owszem, bywały okresy „posuchy”, kiedy poza organizowanym odgórnie duszpasterstwem parafialnym niewiele się działo, ale bywały też okresy rozkwitu, kiedy czy to w bezpośrednim kontakcie, czy za pomocą literatury ludzie świeccy budowali się duchowo niezależnie od tego „podstawowego” duszpasterstwa parafialnego.
  5. Posługi we wspólnocie. Bycie liderem czy animatorem to także posługi. Inne posługi to:
    • Prorok
    • Nauczyciel
    • Ewangelizator
    • Diakonia muzyczna
    • Diakonia słowa. Chodzi m.in. o bibliotekę, sprzedawanie lub pożyczanie książek, zapraszanie dobrych mówców.
    • Diakonia modlitwy (przede wszystkim wstawienniczej)
    • Diakonia counsellingu i pomocy psychicznej
    • Troska o ludzi nowych i ludzi „z zewnątrz”
    • Diakonia miłosierdzia (zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz wspólnoty)
    • Diakonie wsparcia. Odnoszą się zarówno do pracy fizycznej, jak i nie-fizycznej. Np. prowadzenie administracji (dane adresowe), wydawanie informatorów czy śpiewników, przygotowanie sprzętu muzycznego, sprzątanie, przygotowanie „towarzyskiego” aspektu spotkań
  6. Wartość „dzieła wspólnego” na modlitwie.
  7. Słowo liturgia oznacza właśnie „wspólne dzieło”. Niestety liturgia parafialna rzadko jest dziełem wspólnym — zazwyczaj tylko kilka osób tworzy tę liturgię, a reszta jest konsumentami. Gdyby było inaczej, grupy modlitewne w parafii byłyby jedynie szczególnym dodatkiem (np. służącym modlitwie wstawienniczej czy uczeniu medytacji). Skoro jednak liturgia parafialna jest, jaka jest, ciężar modlitwy wspólnej muszą przyjąć na siebie grupy.

    Jezus mówi wprawdzie, żeby się modlić w swojej „izdebce” — i my też tak mówimy, bo bez prawdziwej modlitwy osobistej modlitwa wspólnotowa jest fikcją — ale nie znaczy to, że w ogóle nie mamy się modlić wspólnie, bo mówi też „gdzie dwaj lub trzej...”

    Co daje modlitwa wspólna, w której aktywnie uczestniczą wszyscy jej uczestnicy? Może dawać wiele, choć zazwyczaj nie wszystko naraz:

    • Uwalnia z poczucia subiektywizmu w kontakcie z Bogiem. Przekonuję się, że to nie tylko „mi się tak wydaje”, ale także do innych Bóg mówi i przez nich działa.
    • Pokazuje moje własne słabości w kontekście słabości innych. Może to przynieść dobry skutek zarówno na poziomie psychicznym, jak i duchowym. Dzielenie się słabościami jest równie ważne jak głośne wielbienie Boga. Czasem jest tak, że Bóg chce, by podniosła mnie z mojej słabości inna osoba ze wspólnoty (wspierając słowem, radząc, modląc się za mnie, rozmawiając), czasem chce podnieść nas sam, ale tylko, jeśli będziemy prosić razem z innymi.
    • Daje możliwość skorzystania z darów duchowych innych i posłużenia własnym. Nie każdy jest prorokiem, nie każdy jest nauczycielem, nie każdy ma jednakowo dobre rozeznanie duchowe.
    • Jest prawdziwym oddawaniem chwały Bogu. Istotne jest nastawienie serca — Panu Bogu nie przeszkadza, a nawet chce tego, żebyśmy też odczuwali przyjemność ładnie śpiewając, budowali swoje myśli słuchając modlitwy drugich i czuli się dobrze w ich towarzystwie. Jeśli którąkolwiek z tych rzeczy postawię w swoim sercu wyżej niż zwrócenie się ku Bogu, przegram wszystko, jeśli jednak na pierwszym miejscu będzie chwała Boża, to te pozostałe wymiary także są potrzebne.
  8. Wspólnota nie jest tylko „od modlitwy”!
  9. Ani nawet sama modlitwa (wspólnotowa) nie jest tylko od nawiązywania relacji z Bogiem! Modlitwa buduje także nasz wymiar psychologiczny, umysłowy i społeczny. Wspólne spotkania mają przede wszystkim zbliżać nas do Boga, ale także powinny otwierać nas na siebie nawzajem, podnosić z „dołków” i uczyć czegoś.

    Obok spotkań typowo modlitewnych muszą być także:

    • spotkania formacyjne w małych grupach i w całości
    • spotkania towarzyskie i rekreacyjne
    • praca w diakoniach
    • okazjonalne wyjazdy, rekolekcje i inne „czasy szczególne”
    • spotkania „face to face”
    • ewangelizacja i działalność charytatywna zwrócona na zewnątrz

Maciej Górnicki
(konspekt konferencji wygłoszonej we wspólnocie Emmanuel w Gliwicach w czerwcu 2003



macminer